Strony

sobota, 15 września 2012

Chapter 9.

ROK 2090

- Amelia, znów dzwonił.. - głos mojej matki staje się spokojniejszy.

- Tak, wiem. - odpowiadam krótko z nadzieją, że da mi spokój. Nie mam ochoty tłumaczyć  jej po raz kolejny, że zwyczajnie nie jestem gotowa na jakieś chore randki, które nie zmierzają do niczego dobrego.

Po chwili znów zostaje sama w pokoju. Na szczęście. Jednak teraz zastanawiam się nad tym, czy nie ranię jej swoim szorstkim zachowaniem. Właściwie to chyba jest mi to obojętne.. tak sądzę.

25 listopada 1990 rok




Drogi pamiętniku!



-Co?

Nie wierzę własnym uszom, nie umiem pozbierać myśli. Klinika? Harry? Wujek? W mojej głowie pojawiają się setki myśli, lecz żadna nie satysfakcjonuje mnie tak bardzo, jak ta, że Loczek może żyć. Nie wiem, czy już się cieszyć. Nie chcę przeżyć kolejnego zawodu, dlatego traktuję to wszystko na dystans. Prędko biegnę do swojego pokoju, wyciągam ostatnie oszczędności i trochę gotówki, którą otrzymałem od wujka, pakuję najpotrzebniejsze rzeczy i zamawiam taksówkę.

Cel podróży? Londyn, klinika Live While We're Young.
Boję się.

_

Podróż jest okropnie długa i męcząca. Nienawidzę jazdy taksówkami mimo, że w pewien sposób to luksus. Przyzwyczaiłem się już do pociągów. Próbuję zasnąć, ale wciąż myślę tylko o jednym.  Przygotowuje się na najgorsze, ale w głębi serca mam nadzieję na pozytywny rozwój wydarzeń.

Gdy dojeżdżamy na miejsce jest bardzo późno. Taksówkarz podwozi mnie pod sam budynek szpitala. Jestem mu wdzięczny, bowiem nie znam dobrze stolicy i w innym wypadku najprawdopodobniej bym się zgubił. Zarzucam torbę na plecy i kieruję się w stronę ogromnych schodów. Dopiero po chwili dociera do mnie, że muszę czekać. Przecież w środku nocy nikt nie zgodzi się na jakiekolwiek odwiedziny. Siadam na betonie i opieram swoją głowę o zimną barierkę. Zastanawiam się, co dalej. Co jeśli Harry na prawdę żyje? A co jeśli nadzieja matką głupich?





26 listopada 1990 rok




Drogi pamiętniku!
 
 

Z mocnego snu wyrywa mnie czyjś delikatny głosik. Nie znam go, jest mi obcy. Powoli unoszę powieki, a moje oczy rejestrują małą postać. Stoi niedaleko mnie w białym uniformie i próbuje nawiązać jakiś kontakt.

- Przepraszam, kim pan jest? - szepcze widząc, że jeszcze w połowie śpię.

- Um, ja.. ja przyjechałem w odwiedziny - odpowiadam zgodnie z prawdą.

- Odwiedziny? Ale to nie możliwe. Szpital jest zamknięty. Chyba, że ma pan przepustkę. - wyjaśnia, a mój świat po raz kolejny rozpada się na cząsteczki elementarne. Opadam na schody i zamykam twarz w dłoniach. Tak ślepo wierzyłem, że go zobaczę. Wierzyłem, że on może żyć. Zaczynam płakać. Już nic nie ma znaczenia.

- Ej, nie smuć się.. jestem Marika, jak Ci na imię? - pyta gładząc mnie po plecach.

- Lou-Louis - podaje jej rękę, a ona odwzajemnia uścisk. - Marika, ja muszę go zobaczyć, muszę sprawdzić, czy żyje.. proszę.

Dziewczyna przez moment zastanawia się nad moimi słowami. Nie mam pojęcia, co będzie dalej. Rozumiem, że obowiązują tu określone przepisy, ale czy miłość nie jest ważniejsza?

-Chodź, mam pomysł - pociągnęła mnie za sobą w kierunku tylnego wejścia.

Chwilę później miałem na sobie strój pielęgniarza. Wyglądałem całkiem przyzwoicie, a jeżeli to był jedyny sposób na wejście tu i odkrycie prawdy zgadzałem się bezapelacyjnie.

- Czekaj, kogo ty w ogóle szukasz? Muszę wiedzieć, czy poświęcam chociaż w jakieś ważnej sprawie. - spytała Mari, a ja uśmiechnąłem się pod nosem, po czym ucałowałem ją w policzek.

- Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie robisz. Szukam Harry'ego, taki chłopak z burzą loków na głowie. Jeżeli tu jest to moje życie ma sens..  Być może kojarzysz nazwisko Tomlinson? - jęknąłem w odpowiedzi, a na jej twarzy pojawiło się zakłopotanie. Pociągnęła mnie znów za rękę, pouczając, że mam zachowywać się jak praktykant, aby nikt nie odkrył naszego oszustwa.

Nie wiem, co był zrobił bez tej dziewczyny. To jak.. po prostu brak mi słów. Mam u niej ogromny dług wdzięczności. Niestety Marika zostaje wezwana na jakiś oddział, a ja zostaje skazany na samotne poszukiwania. Wędruje od korytarza do korytarza zaglądając do każdych drzwi z nadzieją, że znajdę Loczka. Ku mojemu zdziwieniu widzę Eleanor. Idzie ze spuszczoną głową, wygląda jak cień.. zaczynam żałować, że tu przyjechałem, ale teraz nie ma odwrotu. Doganiam szatynkę i wciągam ją do jakiegoś kantorka dla sprzątaczek.

- Co Ty.. Louis ? - wydaje się być zaskoczona. - Co Ty tu robisz? Dlaczego masz na sobie...

- Dlaczego mnie okłamałaś? Gdzie jest Harry? - ignoruje jej pytania próbując odkryć choć trochę prawdy.

- Wyobraź sobie, że Cię nie kłamałam idioto. Dopiero dziś dowiedziałam się wszystkiego. Kocham go, nie mogłam inaczej.

- Kochasz go? - jęknąłem czując, że do moich oczu napływają łzy. Ona go kocha. On z pewnością ją. Nie mam szans..

- Louis, Harry to mój brat. - po tych słowach tracę przytomność.

_

Kiedy się ocknąłem siedziałem obok Mariki, która kurczowo ściskała w dłoniach mała karteczkę.

- Gdzie Eleanor? - szepnąłem łapiąc się za głowę.

- Musiała iść, zostawiła Ci to - odpowiedziała moja wybawicielka podając skrawek papieru, na którym widniała jakaś liczba. - Numer pokoju Harry'ego, idź póki nie zaczął się obchód.

W tym momencie zrozumiałem, że ON ŻYJE. Nie umarł, nie straciłem go.. on żyje. Potrzebowałem jeszcze go zobaczyć, a wtedy byłbym najszczęśliwszą osobą na świecie. Prędko odszukałem odpowiednią salę. Chciałem jak najszybciej wejść do środka, ale przez moment zastanawiałem się, co mu powiem...

Zrzuciłem z siebie uniform i ułożyłem go na krześle obok drzwi. Wolałem być w swoich ubraniach. Tak się po prostu czułem lepiej. Nacisnąłem klamkę, a serce mało nie wyskoczyło mi z piersi. Na wysokim, metalowym łóżku spał Harry. Miał twarz wtuloną w poduszkę, a drobne loczki opadały na jasną pościel. Wyglądał tak pięknie, tak żywo, że nie mogłem zrobić żadnego ruchu. Przez kilkadziesiąt minut stałem jak wryty nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się na prawdę.

On żyje.

Jedyne, co mnie niepokoiło to podkrążone oczy i te okropne bandaże zalegające na jego rękach. Nachyliłem się nad nim i ucałowałem go w czoło, szepcząc jak bardzo mi go brakowało, jak bardzo się bałem, że już go nie zobaczę, jak bardzo tęskniłem za jego obecnością, jak wiele łez wylałem po jego rzekomej śmierci. Jednak to, co zdarzyło się później było totalnym zaskoczeniem. Harry otworzył oczy, chyba nie spał...

- Wiem to Louis. - oznajmił spokojnie siląc się na drobny uśmieszek. Czułem, że uczucie miłości rozsadzi mnie zaraz od środka. Tak bardzo go kocham.

- Wiesz? Dlaczego tu jesteś? Dlaczego nie dasz sobie pomóc? - jęknąłem tuląc się do jego klatki piersiowej. Miałem świadomość, że już dzisiaj nie usłyszę nic od niego, ale to nie było ważne.  Żył  - to liczyło się najbardziej na świecie.

Chwilę później zapadł w sen. Musiał być pod działaniem jakichś mocnych leków, bo jego ospałość i zmęczenie były nad wyraz silne. W końcu mogłem spokojnie oddychać, nie martwiąc się, że zostałem sam..

-Tomlinson, mam nadzieję, że masz jakieś sensowne wytłumaczenie na swoją obecność w LWWY. - głos wujka przeraził mnie swoją delikatnością.

- Yyy..jaa.. - zająknąłem się próbując wymyślić jakąś dobrą wymówkę. - okłamałeś mnie.

To wystarczyło. Nie kontynuowaliśmy tej dyskusji. Filip poddał się, bowiem wiedział, że mam rację. Byłem na prowadzeniu. I to mi tak cholernie schlebiało.

- Marika! - krzyknąłem do dziewczyny, której zawdzięczałem dzisiejszy dzień. - Jesteś moim aniołem. Dziękuje!

- Nie ma problemu, wisisz mi kawę i małe wyjaśnienie! - odparła mrugając oczkiem, po czym zniknęła za szklanymi drzwiami. Usiadłem na plastikowym krześle w korytarzu i zdałem sobie sprawę, że jest ktoś jeszcze, kto czeka na mój telefon. Prędko odszukałem jakąś budkę.

- Samanta? Harry.. On.. - zacząłem smutno.

- Co Louis, co Harry? - krzyknęła do słuchawki tak, że o mało nie wybuchnąłem śmiechem.

- Żyje, rozumiesz? On żyje. - oznajmiłem z ogromnym entuzjazmem, na co blondi rozpłakała się z radości. - Odezwę się jeszcze, teraz muszę kończyć. Bawcie się dobrze!

Odłożyłem słuchawkę na miejsce i skierowałem się w stronę pokoju Hazzy. Miałem mu tyle do opowiedzenia, że nie wiedziałem od czego zacząć.

- pan Louis Tomlinson ? - pytanie recepcjonistki, którą właśnie mijałem zszokowało mnie. Przytaknąłem, a ona poprosiła mnie do siebie. Wyjaśniła, że teraz  o wszelkie sprawy dotyczące Harry'ego będą informować mnie, bowiem Filip wyjeżdża na parę dni. Bez problemu podpisałem się pod oświadczeniem. Kobieta podziękowała i odesłała mnie do Loczka.

- Ach, Louis, jeszcze jedno. Harry od dziś ma zajęcia z terapeutą, musisz go jakoś przekonać do tego. Nikt nie ma z nim lepszego kontaktu..

- Postaram się panno Ryan, dziękuje - mruknąłem na odchodne.

Sala Harry'ego była  inna niż wszystkie sale szpitalne. Przeważały tu ciepłe kolory, nawet obrazki wiszące na ścianach były przyjemne. Może to wszystko miało swój cel. W końcu prywatna, londyńska klinika dla młodych osób po przejściach musiała mieć dobrą opinię w świecie. Tak sądziłem.

Kiedy wszedłem do środka Hazz nie spał, stał przy oknie i wpatrywał się w spadające liście. Dłonie zaciskał na parapecie, a jego niesforne loczki zakrywały pół czoła. Podszedłem do niego od tyłu i objąłem go w pasie. Zadrżał.

- Tęskniłem, wiesz? - mruknąłem mu do ucha, na co spiął się jeszcze bardziej. Ostatnio był nieprzewidywalny, dlatego w momencie, gdy obrócił się do mnie przodem, a jego delikatne usta zajęły się moimi wargami myślałem, że to kolejny z pięknych snów..

Całował moją szyję, wodził rękoma po plecach, a ja czułem narastające ciśnienie. Wsunąłem swój język w jego buzię oddając się kolejnym zachłannym pocałunkom.

_______________________________________________________________________________
Jedyne, co mam do powiedzenia to przepraszam. Za beznadziejny rozdział, masę błędów i w ogole.. za wszystko.

20 komentarzy:

  1. naprawdę genialne ! cieszę się, że Harry żyje : >

    OdpowiedzUsuń
  2. żartujesz ? Tak bardzo czekałam na rozdział, a jak się okazało że Hazz żyje ;>
    Dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem za co nas przepraszasz Nats. Rozdział jak zwykle genialny. Uwielbiam twoją twórczość. Nie poddawaj się i pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Baby we're a little different, there's no need to be ashamed... Och. Ta piosenka tak bardzo pasuje do tego opowiadania *__*
    Ale do rzeczy.
    Ale mi ciśnienie skoczyło jak Eleanor powiedziała, ze kocha Harry'ego xD O mój boże, zareagowałam jak Louis. Myślałam ze ona sie w nim zakochała. Od razu lepiej mi sie zrobiło, gdy powiedziała, ze to jej brat. W sumie to było do przewidzenia :D.
    Nie wiem jak Harold to robi, ze zawsze z jego ust wydobywają się trzy słowa. No kurde musi mieć wszystko wyliczone zeby zmieścić się w cholernych trzech słowach xD Kurczę, znowu gadam bez sensu. Zauwazyłaś, ze robie to zawsze komentując Twoje blogi ? Znów to robię...
    Marika, Marika, Marika. Łuhuuu ale ładne imię *facepalm*. Jestem nienormalna. Ale niesamowicie sie cieszę *____* Przytoczę Ci nawet sytuacje która sie wydarzyła, gdy przeczytałam, że dziewczyna nazywa sie Marika :D Wiec:
    Ja: Mamuś, Nats.. wiesz która Nats ?
    Mamuś: Nie. [chyba mnie nawet nie słuchała, bo oglądała film >.<]
    Ja: No ta z Twittera o której ciagle mówię !
    Mamuś: Acha, no już wiem :D
    Ja: No. To wrzuciła mnie do swojego opowiadania *le piski, obroty na krzesełku, mamuś i siostra sie ze mnie śmieją* Znaczy sie patrz. *czytam fragment *
    Mamuś: Awww jak fajnie :')
    *le ja dalej fangirlinguję xD*
    Właśnie haha :D Ogromnie sie cieszę *___*
    I cieszę sie z pocałunku Larry'ego *O* Nioch, nioch, nioch. Jak sobie wyobrażam... Kurde. To jest niesamowite *___*

    P.S. Nie sądzisz iż to dosyć ciekawe, że tutaj Harry jest niemalże niemową a w larryisreal jest niewidomy ? :D Co za ironia losu >.<

    P.S.2. Kocham Cię.

    @Marry_Stylinson

    OdpowiedzUsuń
  5. Beznadziejny rozdział ? Hahahahahahahaha, next joke please.
    Rozdział jest zajebisty, tak jak wszystkie inne. Tak się cieszę, że Harry żyje. Teraz musi być już tylko lepiej ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. o boożeeee!!!!!!!!
    WSPANIAŁY rozdział!! :DDDD
    bożee Haz żyje :**
    kocham cię dziewczyno , pisz dalej ! ^^ xx

    OdpowiedzUsuń
  7. aaa kofjvdiojvoiv kosmos! Harry żyje teraz muszą przejść prze to wszystko razem! musi być dobrze!

    fifi1d.blogspot.com one shot Ziall

    OdpowiedzUsuń
  8. A weż spierdalaj ;) to jest świetne tylko szkoda że tak dlugo musiałam czekać -,- mam nadzieję ze następny już nie bawem się pojawi bo doczekać się nie mogę. Świetny serio uwielbiam to opowiadanie <3 <3 <3 <3 a spróbuj skończyć pisać wcześniej to udusze ;)
    KAROLINA

    OdpowiedzUsuń
  9. Co ty wygadujesz ?! Rozdział jest cudowny ! Jak każdy z resztą , baaardzo się ciesze że Harry żyje. I ten pocałunek *.* aww

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG ! ALE SIE ROZRYCZAŁAM TO BYŁO PIĘKNE !!!! *____*

    OdpowiedzUsuń
  11. Beznadziejny rozdział? HAHAHAHAHAHAHAHA, pozwolisz, że oceni to Gabi-ekspert. Ale na pewno nie masz za co przepraszać, bo na pewno jest świetny.
    Kuźwa *_____* Marika jest cudowna, wspaniała i niesamowita *.* omomomomomom *.* Ryzykować nawet utratą pracy, pozwalając zupełnie nieznanej sobie osobie na odwiedziny? Total szacun, ja bym się na coś takiego w życiu nie zdobyła. Ona jest fchuj dzielna.
    Ale, że Elcia jest siostrą Hazzy ? O_O OMG, po prostu... Tego się nie spodziewałam. Łagodnie mówiąc oczywiscie. To temu się tak martwiła... Rajuśku. Już sama nie wiem co mam myśleć.
    ONI SIĘ POCAŁOWALI! http://media.tumblr.com/tumblr_m98enzSONT1rnhfcs.gif Łoo kurwa. Normalnie fangirluję na całego, przy okazji rycząc jak wariatka. To jest takie piękne. Teraz nie masz już innej możliwosci niż happy end :D
    Czekam na następny, @LikeLaughNiall xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Ty nas przepraszasz? Za co? Nats, nie przepraszaj! Rozdział jest świetny. Dasz radę. Dla mnie i sądzę, że dla wszystkich czytelników jesteś genialna. Prowadzisz 5 blogów i każdy z nich jest świetny, wiesz?
    Jak czytałam ten rozdział to z początku byłam jakaś niespokojna i bałam się, że coś się gorszego stanie. Nagle czytam, że El kocha Harry'ego, a potem się okazuje, że to jej brat. Aż serce mi się cieszyło. I jeszcze do tego ich pocałunek! Awwwwww <3
    SOFNNSDKGVKSBGBRK LARRY IS REAL ♥
    Alex♥

    OdpowiedzUsuń
  13. PRZEPRASZASZ NAS ? Hahahahahahahaha.. LOL ! A niby za co ?! Rozdział jest moim ulubionym, ale jak mogłas w takim momencie skończyć .?! OMFG, Larry ♥ Aww.. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Beznadziejny? Głowa Cię boli kochanie? Rozdział jest cudowny! Nie masz pojęcia z jaką niecierpliwością na niego czekałam ♥.
    LARRY IS REAL ♥.

    OdpowiedzUsuń
  15. Bozee ale piekne.. ;( placze ze szczescia, ze nic mu nie jest !!Po prostu mam nadzieje, ze Harry ,, nauczy '' sie mowic i sie w koncu to wyjasni..*.* Awwww

    OdpowiedzUsuń
  16. beznadziejny??żartujesz sobie chyba!jest świetny!kocham te opowiadanie!dodawaj szybko nn!a! i jeszcze małe pytanko!nwm czy cie już ktoś pytał ale jaki jest tytuł tej piosenki w tle??cholernie mi sie podoba!pozdrawiam;]

    OdpowiedzUsuń
  17. Beznadziejny??? Postradałaś zmysły?? JAK MOŻESZ NAZYWAĆ TEN ROZDZIAŁ BEZNADZIEJNYM?! Był dreszczyk emocji, było zmartwychwstanie Harrego, kolejne 3 słowa, element zaskoczenia (Harry i El rodzeństwem O.o) no i czego to chcieć więcej! :) Zajebiście jak zwykle :D Ohh no chcę już następny! Chcę wiedzieć o co kurde chodzi! :) no więc CZEKAM :P Życzę weny
    -Na pewno nie Barack Obama

    OdpowiedzUsuń
  18. Beznadziejny? Co Ty gadasz kobieto?! Rozdział jest genialny, a zwłaszcza ta ostatnia scena. Tak się cieszę, że udało im się spotkać. Bałam się, że plan Mariki nie wypali. A ten pocałunek, awww <3

    shouldletyougo.blogspot.com
    no-cases.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy następny rozdział ??? Nie mogę się już doczekać :'( tęsknię za ciągiem dalszym napisz go plisss i wstaw za bardzo cię kocham żebyś zrezygnowała <3 <3 <3 u nas w internecie nie ma takich opowiadań. Jestem z UK ;) Carolina

    OdpowiedzUsuń
  20. Beznadziejny serio ????!!!! Bez jaj co !!! jest genialny, zresztą jak pozostałe <3 <3 ;3 kiedy następny, nie mogę się doczekać <3 <3

    OdpowiedzUsuń