Strony

sobota, 1 września 2012

Chapter 8.

ROK 2090

W tym momencie poczułam, że moje policzki są całe we łzach. Dotknęłam lekko dłonią twarzy sprawdzając, czy aby na pewno to nie złudzenie. Chyba nie potrafiłam inaczej zareagować. Wyobraziłam sobie, co czuje w tym momencie Louis. Tfu! Nie musiałam sobie niczego wyobrażać… niedawno straciłam kogoś równie ważnego. Śmierć to zdecydowanie zbyt mały powód, by przestać kochać. Przetarłam oczy rozmazując z rzęs grubą warstwę tuszu. Moje dłonie drżały, a serce dostawało palpitacji. Nie potrafiłam się opanować. Ból rozchodził się po moim wnętrzu i docierał nawet do najmniej dostępnych zakamarków. Sięgnęłam dłonią parapetu i podniosłam się z drewnianej podłogi. Spojrzałam przez okno próbując złapać oddech. Nic nie było tak jak trzeba… miałam ochotę rzucić tym pamiętnikiem w kąt za to, że rozdrapał moje stare rany. A może tak na prawdę one nadal były świeże? Fakt, że nie mogłam pogodzić się ze śmiercią Austin’a przytłaczał mnie jeszcze bardziej. Rozgoniłam wszelkie myśli i postanowiłam wrócić do lektury. Przecież ta historia musi mieć jakiś koniec. Przecież Louis musi sobie jakoś poradzić. Przecież… przecież przeczytałam dopiero niecałą połowę. Zerknęłam na kolejne strony. Pismo było chaotycznie, zdania nieuporządkowane... Jakby w jego życie wtargnął chaos, jakby nagle straciło sens.  Skądś to znałam…


17 listopada 1990 rok



Drogi pamiętniku!


Jak długo człowiek jest w stanie wytrzymać bez jedzenia? Sporo.


Jak długo człowiek jest w stanie wytrzymać bez picia? Około tygodnia.


Jak długo człowiek jest w stanie wytrzymać bez tlenu? Właśnie.


Harry był moim tlenem.


Harry był dla mnie jak...


ROK 2090

 
Przejeżdżam dłonią po żółtej kartce. Pismo jest niewyraźne, rozmazane. Nie jestem w stanie odczytać słów, które zapisał Louis. Musiał robić to chwilę po rozmowie z Eleanor, bo pognieciona kartka świadczy o tym jak wiele łez wylał zapisując to, co czuje. Przerzucam kartkę  na kolejną stronę…




18 listopada 1990 rok


Drogi pamiętniku!


Moje życie nie ma sensu. To jedyne, czego jestem teraz pewien. Nie umiem poskładać myśli, moje serce rozpadło się na miliardy drobnych kawałeczków, a każda z nich leży w innej części świata. Eleanor wzięła chyba wolne, bo nigdzie jej mogłem jej znaleźć. Nawet nie mam z kim porozmawiać. Dzisiaj od rana siedzę nad stawem. Zająłem jego miejsce. Chyba by się nie pogniewał, prawda? Przepłakałem całą noc. Nie mam już sił, nie mam ochoty oddychać. Nie mam czym oddychać. On był wszystkim, czego potrzebowałem. Każda czynność zaczynała lub kończyła się słowami „bo Harry”. Teraz tego nie ma…

Jestem rozdarty w środku. Tkwię w martwym punkcie. Moja egzystencja nigdy nie była tak sztuczna. Wujek próbował złapać ze mną jakiś kontakt, ale… milczę. Nauczyłem się tego od niego. Nauczyłem się kochać, ale i nienawidzić. Nienawidzę ludzi. Nienawidzę świata. Nienawidzę siebie. Przede wszystkim siebie. To wszystko moja wina.

Zdałem sobie sprawę, że był najważniejszą osobą w moim życiu. Teraz jestem sam. Zupełnie sam… Odszedł, zostawiając niedosyt. Nie zdążyłem nacieszyć się jego ustami, jego uśmiechem, który zawsze dawały tyle nadziei, jego spojrzeniem, które ukrywało prawdę, jego loczkami, które idealnie kontrastowały z bladą cerą. Nie zdążyłem…
Harry, gdziekolwiek jesteś… mam nadzieję, że jest Ci tam lepiej.



19 listopada 1990 rok


Drogi pamiętniku!


Próbowałem się zabić, ale jestem za słaby. To chyba zawsze odróżniało mnie od Harry'ego. On sprawiał wrażenie lekkiego... a tak na prawdę wiedział, czego chce. Nie rozumiem tylko dlaczego nie poczekał aż wrócę. Wiedział, że chcę mu pomóc…

W mojej głowie pojawia się kolejna setka pytań. Na żadne z nich nie znam odpowiedzi. To chore, na prawdę chore. Koło, które próbowałem otworzyć zamknęło się na amen... Nie potrafię przyjąć do siebie faktu, że to na prawdę koniec naszej historii. Czy bardziej cierpi ten kto czekał zawsze, czy ten, kto nie czekał nikogo? Czy jego słowa były prawdą? Czy potrzebował mnie do życia?
Chciałbym go teraz pocałować. Chciałbym, aby jego mięciutkie wargi objęły moje usta, aby jego język wdarł się do środka pieszcząc moje podniebienie. Chciałbym odpłynąć z nim w najwspanialszych uniesieniach. Dlaczego, Harry?

Zadaje retoryczne pytania. Jest ze mną co raz gorzej. Piszę krótko, bo nie widzę sensu na dłuższe wypociny. Kiedyś… kiedyś było inaczej. Mija dopiero drugi dzień od jego śmierci, a ja nadal nie mogę się z tym pogodzić. TO za trudne. To na prawdę za trudne. Chcę, aby wrócił. Proszę, Boże. Proszę oddaj mi go. Zrobię wszystko, czego pragniesz. Obiecuję.
Harry, daj znak, że jest Ci tam dobrze. Jakikolwiek, błagam.

Spędzam czas w jego pokoju. W tym samym pokoju, w którym leżał po powrocie ze szpitala. Przypominam sobie jego pocięte ręce. Chcę spróbować. Otwieram jedną z szuflad. Wiem, że nie powinienem grzebać w jego prywatnych rzeczach. Czuję się jakby ktoś mnie obserwował. Mały notesik, kilka ołówków i jakaś koperta. To wszystko, co znajduję. Waham się przed sprawdzeniem, co jest w środku. Ostatecznie moja ciekawość zwycięża i już po chwili trzymam w dłoniach zdjęcie młodej, ale jakże pięknej dziewczyny. Jest mi dziwnie znana… jakby jakaś modelka lub piosenkarka. Zbija mnie to z tropu. Otwieram notesik. Drobne szkice. Odkrywam jedną z tajemnic Harry'ego. Pięknie rysował, to na prawdę był talent. Nienawidzę mówić o nim w czasie przeszłym, to wszystko jest tak beznadziejne, że mam ochotę zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Dlaczego mam takiego pecha? Dlaczego ja?

Wsuwam rękę pod poduszkę i odnajduję małą bawełnianą chusteczkę z wyhaftowanym napisem „Harry”. Wiedziałem, że znajdę to, czego szukam. Odkrywam materiał i moje źrenice rejestrują cieniutki kawałek metalu. Połyskuje w świetle słabej lampki nocnej. Są na niej jeszcze ślady Twojej krwi... przeraża mnie to, ale chcę do Ciebie dołączyć. Chcę tego. Chcę, Harry. Albo chociaż spróbować jak to jest... chcę się poczuć jak Ty. Ślepo wierzę, że mi to pomoże.

Mój mózg nie pracuje już prawidłowo. Nigdy wcześniej nie przyłożyłbym żyletki do nadgarstka. Przejeżdżam delikatnie po skórze. Boli. Na prawdę boli. Krzyczę, że jesteś idiotą, ale tnę dalej, dalej… dalej…


Chyba brudzę pościel, bo lekkie strumyczki krwi spływają na jej biel. Po chwili nie czuję już nic oprócz słyszenia jakichś szeptów... ale skąd one?

Widzę Ciebie, Harry.

Dotykasz mojego policzka, przejeżdżasz swoimi długim palcami po mojej szyi. Czuję Cię blisko. Jesteś tu i troszczysz się o mnie. Wyciągasz z mojej dłoni żyletkę i rzucasz nią o podłogę. Drobne krople krwi roztrzaskują się w rytm bicia naszych serc. Jestem już blisko muśnięcia ustami o twoje wargi, gdy do moich uszu dociera głos wujka. Budzę się…

Tak Hazz, to tylko sen… to znaczy Ty byłeś snem, bo wszystko inne miało miejsce. Filip krzyczy na mnie, że jestem lekkomyślny, że zachowuje się jak dzieciak. Wiem, co czułeś Harry, gdy on na Ciebie podnosił głos. Dobija mnie to. I Ciebie też dobijało, prawda? On nie rozumie, on nie rozumie, że Cię straciłem…

Karze mi wracać do szkoły. Właściwie to mi wszystko jedno… czy umrę w Winchester, czy też w Stillwood... na prawdę wszystko jedno. Bez Ciebie z pewnością się to stanie.
Bez niego na pewno przestanę oddychać.




20 listopada 1990 rok


Drogi pamiętniku!


Nie pożegnałem się z Eleanor, bo nadal jest nieobecna. Nie wiem, co się z nią dzieje, ale tłumaczę to jako „reakcję na śmierć Harry'ego”, tak po prostu jest mi łatwiej… Wujek zamówił mi taryfę i właśnie jestem w drodze do internatu. Szybciej niż przewidywałem. Mam wrażenie, że on chciał po prostu pozbyć się kłopotu. Jestem kłopotem… zawsze byłem.

Późnym wieczorem dojeżdżamy na miejsce. Zapominam walizek… nie mam do tego głowy. Wdrapuje się na nasze piętro i zmierzam do pokoju sypialnego. Wchodzę tam z nadzieją, że chłopcy śpią. Niestety… mogę tylko pomarzyć. Siedzą i grają w karty znudzeni pewnie wykładem jednego z profesorów. Od razu zauważają, że coś ze mną nie tak. Rzucam bagaże w kąt i kładę się do łóżka otulając szczelnie kołdrą. Chce się odizolować od świata… Po prostu chcę zapomnieć. Nie. To znaczy nie chcę o Tobie zapominać Harry…

Jestem idiotą, bo zmieniłem sposób pisania w tym pamiętniku... mam wrażenie, że kiedyś będę mógł Ci to przeczytać lub że po prostu mnie słyszysz... bo słyszysz, prawda?
Jestem kretynem. Tęsknie za Tobą.

- Lou? Wszystko ok? - głos Zayn’a był inny niż zwykle. Miałem wrażenie, że na prawdę się o mnie martwi.

- Uhm - syknąłem niewyraźnie odrywając się na moment od poduszki. - Uhm, taa.

- Co się dzieje? Stary, wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć - odparł Liam, a ja poczułem uginający się pod jego ciężarem materac. - Serio, możesz nam powiedzieć. Zayn nie wypapla.


W drugim końcu pokoju zdało się słyszeć stłumiony śmiech Malik’a. Dodało mi to jakby otuchy. Wahałem się. W końcu nie codziennie wyznawałem komuś, że pociąga, a dokładniej pociągał mnie inny chłopak. Zwątpiłem... i wtedy ku mojej radości w pokoju zjawiła się Samanta.

- Louis? - była ogromnie zaskoczona moją obecnością. - Myślałam, że wrócisz później..

- Też tak myślałem - jęknąłem, doprowadzając się tym do płaczu.

Chłopcy, zarówno jak i Samanta byli zaskoczeni lub przestraszeni. Nie wiem, ale to chyba właściwe określenia. Liam wiercił się obok mnie, a Sammy kucnęła przy moim łóżku odkrywając mi z głowy kołdrę.

-Lou, Lou co się dzieje? - spytała z taką miłością, że nie potrafiłem przestać beczeć. I miałem gdzieś, że dwóch kumpli obserwuje mnie w takiej sytuacji. - Coś z Harry’m?

Na te słowa serce podeszło mi do gardła. Nie miałem żadnego pomysłu na to, co mógłbym im powiedzieć. Pozostała mi tylko prawda…



21 listopada 1990 rok


Drogi pamiętniku! 



Okłamałem ich. Nie miałem wyjścia, bo zwyczajnie nie potrafię wydusić tego z siebie. Byłoby o wiele prościej, gdyby domyślili się sami. Samanta spędziła w naszym pokoju całą noc. Chciała, abym poczuł się lepiej, ale to zbędne. Tylko Harry mógłby sprawić, że będzie dobrze. Tylko On.

Płaczę, nadal płaczę. To tak okropnie babskie, ale nie pozostało mi nic innego.




24 listopada 1990 rok


Drogi pamiętniku!


Nie pisałem dwa dni, bo właściwie nie zdarzyło się nic szczególnego. Zbyt dużo myślę. Szkoła mnie już nie bawi, nie mam ochoty tu przesiadywać. Zaczynam się poważnie zastanawiać nad ucieczką. Bo po co mi to... po co mi to wszystko? Zayn wyjechał na parę dni, Samantę odwiedzili rodzice, a ja spędzałem czas na gapieniu się w sufit. Wspominałem wszystkie chwile z Harrym i zdałem sobie sprawę, że to nigdy nie wróci…

- Lou, może jednak chcesz pogadać? - spytał niepewnie Liam kładąc dłoń na moich plecach. Wzdrygnąłem się, czując jego dotyk. Nie chciałem, aby pomyślał, że coś ze mną nie tak. Zwyczajnie pragnąłem tylko dłoni Hazzy.

- Nie ma o czym - odparłem krótko i usiadłem na parapecie mając nadzieję, że kumpel da sobie spokój.

- Właśnie widzę, stary. Może nie znamy się nie wiadomo jak długo, ale wiem, że coś się dzieje. Nigdy przedtem się tak nie zachowywałeś…

- Nigdy przedtem nie miałem do tego powodu! - krzyknąłem wychodząc z pokoju. Odpowiedział mi tylko trzask zamykanych drzwi.

Wyszedłem na spacer. Nawet pogoda była przeciwko mi. Jesień to jedna z pór roku, której nie lubię. Robię wyjątek 9 października, ze względu na urodziny, a tak poza tym mógłbym przespać tę część roku. Drzewa były już łyse, a trawa traciła barwę. Małymi kroczkami nadchodziła zima. Lubię zimę…

Miałem na sobie tylko koszulkę z krótkim rękawem, a na dworze temperatura nie sprzyjała takiemu ubiorowi. Jednak nie mogłem się wrócić, bo wtedy Liam kontynuowałby swoje śledztwo. Drobne krople deszczu spadały na moją twarz. Czułem się dziwnie odprężony, ale moje myśli nadal krążyły wokół Loczka. Miałem wrażenie, że niedługo wrócę do Winchester i zastanę go nad stawem, pełnego radości… tak jak ostatnim razem.

Niestety, musiałem przestać marzyć.

Tylko dlaczego to jest takie trudne?

Nagle do moich uszu dotarł piskliwy głosik. Wiedziałem, kto jest jego właścicielką.

- Sammy? Wracaj do środka, jest zimno - szepnąłem, widząc, że zbliża się do mnie.

- I kto to mówi? Masz na sobie tylko bluzkę - odparła z ironią w głosie. - Chodź, bo się przeziębisz.

- Nie mam ochoty, poza tym muszę porozmawiać z Harry’m - jęknąłem, bowiem jego imię tak pięknie brzmiało nawet w tej monotonnej szacie natury.

- Harry’m? A gdzie on jest? - spytała zdezorientowana Blondi.

- Tam - odpowiedziałem, wskazując palcem niebo.
_______

Samanta nie mogła uwierzyć w moje słowa, Liam też. Zbierało mi się znów na łzy, ale doszedłem do wniosku, że nie mogę być taki miękki. Muszę udowodnić, że mam siłę... Moje wahania nastroju na prawdę zaczynały mnie przerażać. Długo rozmawialiśmy. Przyjaciele to na prawdę skarb. Otworzyli mi oczy na kilka spraw...  na przykład na to, dlaczego wujek tak prędko odesłał mnie do szkoły, na przykład na to, że nie byłem na pogrzebie Harry'ego... na przykład na to, że to wszystko nie składało się w całość. Dopiero teraz zaczynałem łączyć ze sobą fakty. Dlaczego Eleanor tak nagle zniknęła? Dlaczego wujek nie wydawał się być tym wszystkim przejęty? Dlaczego tylko ja wyglądałem jak żywy trup?

- Dzwonić po taksówkę? - pytanie Sam wywołało uśmiech na mojej twarzy. - No Lou, musisz to sprawdzić, inaczej nie zaznasz spokoju. Skinąłem głową na potwierdzenie i ponownie opuściłem Stillwood bez zgody nauczycieli. Wszystko jedno.




25 listopada 1990 rok


Drogi pamiętniku!

Jestem na miejscu. Tym razem nie musiałem iść pieszo do dworku, bowiem kierowca okazał się na prawdę miły. Kiedy ktoś powie mi, że historia lubi się powtarzać przybiję mu piątkę. Dlaczego? Bo właśnie stałem na werandzie, a dom był pusty. Zamknięte drzwi świadczyły o tym, że nikogo w nim nie ma. Okrążyłem dom i podobnie jak ostatnim razem wskoczyłem przez kuchenne okno. Bałem się, że ta nieobecność może świadczyć o pogrzebie Hazzy, ale dopóki nic nie było pewne nie mogłem się poddawać. Prędko się odświeżyłem i zlustrowałem wzrokiem wszystkie pomieszczenia. Moją uwagę przykuła mała karteczka z jakimś dziwnym numerem telefonu. Głos ze środka mówił mi, że to może mieć coś wspólnego z tą całą sprawą. Sięgnąłem dłonią po telefon wiszący na ścianie i zacząłem wykręcać pojedyncze cyfry…

Sygnał był niepokojący, bałem się, że po drugiej stronie nikt się nie odezwie.


- Klinika LWWY, doktor Megan przy telefonie, słucham? - upuszczam słuchawkę, gdy do moich uszu dociera ten subtelny głos…

 _______________________________________________________________________________

Cześć Kociaczki!:) cieszycie się? Mam do Was kilka słów, więc proszę przeczytajcie. Po pierwsze: nie panikować mi tu, że Hazz nie żyje! (; Po drugie: nie panikować, że to koniec bloga.. bo wcale nie koniec! :D TU ( w zakładce rozdziały) możecie sprawdzić ile przygotowałam jeszcze chapterków ( plus minus, bo to zależy jak mi wyjdzie) Dlatego nie denerwować się misie :* Hm, chciałam Was jeszcze poinformować, że założyłam takie 'charakter ask' tzn. możecie zadawać pytania do postaci z moich blogów (; wystarczy kilknąć tu (: Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba mimo, że jest trochę smutny. Mogę tylko powiedzieć, że następny będzie nieco lepszy :)) No to do następnego! LY<3

aut.: @natsdirection
korekta: @ MargaaStyles :*

21 komentarzy:

  1. jak zwykle płacze =( ale rozdział naprawdę fajny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest cudowne, zresztą jak zawsze..czy tylko ja nie rozumiem kim jest owa Megan? A zresztą, pewnie nawet taki tumok jak ja domyśli się tego w następnym rozdziale. Nie mogę się już doczekać, bo piszesz naprawdę zarąbiście i kocham wszystkie Twoje blogi..ale chyba ten najbardziej :3 xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaaaaaaaaaak! Czyli jednak jest nadzieja na to, że Hazza żyje! Nawet nie wiesz jak mi ulżyło. Kamień z serca. Pisz następną część, bo już się nie mogę doczekać ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. jejkuu wspaniały rozdział ^_^
    A te słowa na końcu dają taką iskierkę nadziei, że Harry jednak żyje. :D
    A tak w ogóle to moim zdaniem: to ten wujek Louisa wysłał Harrego do tej kliniki (a poro po świetne nazwa :D ), a powiedział Louisowi że nie żyje, bo on nie chcę aby się spotykali :)
    Kocham to opowiadanie i nie mogę się doczekać next'a :DD :* xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nigdy nie skomentowałam żadnego Twojego rozdziału na ty blogu. Tym razem będzie inaczej, zrobię to korzystając z okazji, że jestem na komputerze oraz z tego, że po prostu chce mi się tutaj napisać parę (mało sensownych ale jednak zdań). Sądzę też, że na pewno czytasz komentarze (kto by nie czytał? Boże, co za głupie stwierdzenie i pytanie!). Może zacznę od początku, bo jak wspominałam wcześniej, nigdy nic nie komentowałam na tym blogu, jedynie pisałam Ci na twitterze i było to jedno lub dwa zdania, z reguły marne. :D

    Ogólnie pomysł na bloga i na opowiadanie bardzo mnie ciekawi, nigdy nie spotkałam się z czymś podobnym. A taka prawda, że ciekawe opowiadania teraz trudno znaleść.. W większości jakieś napalone (lub też nie) 12 latki opisują sceny seksu.. Albo jak dwie przyjaciółki wyjechały na wakacje, poznały chłopców, zdradziły ich, ale Oni je kochali.. i różne podobne przypadki. Z resztą sama wiesz, bo pewnie nie raz przez przypadek zaczęłaś czytać takie gówno (innego słowa nie umiałam dobrać, jakby się ktoś pytał :>).
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Harry jednak prawdopodobnie żyje. Niecierpliwie wyczekiwałam na ten rozdział i wreszcie udało mi się go przeczytać. Mam dosyć smutnych opowiadań, dobrze, że końcówka chociaż jest weselsza. Poprawiłaś mi humor.. Szczerze mówiąc myślałam, że Louis w końcu nie wytrzyma. Na szczęście się myliłam. Mam dużo pytań, na które odpowiedź znajdę na pewno w kolejnych rozdziałach.. lub nie.
    Ciekawa jestem dlaczego Harry "odszedł" z domu wujka Louisa? Dlaczego ten facet tak okropnie okłamał Louisa, mówiąc, że Harry nie żyje!? Chodziło o to, że chłopaki się dogadywali (o ile można tak to nazwać, bo Harry powiedział w stronę Louisa bardzo niewiele)? Co teraz zrobi Louis? I ostatnie pytanie.. Czy przeczytani tego pamiętnika wpłynie jakoś na tą dziewczynę? Nie wiem.. da jej coś do myślenia, że będzie chciała coś zmienić? Trochę bez sensu niektóre sformuowania, ale trudno, ważne że jet opinia, chyba.

    W każdym razie dziękuję za ten rozdział i czekam na kolejne. <3
    @poisonedx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przypuszczałam, że uda mi się napisać taki długi komentarz..

      Usuń
  6. Wiedziałam, że ta śmierć Hazzy była naciągana. Cieszę się z tego i to bardzo. Czekam na nn. Nie katuj mnie proszę i daj jak najszybciej nowy. ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurwaaa! to Hazz jednak żyje! jejku, jak ja sie cieszę!!
    Nie no masakra, ja tu mało na zawał nie jebnęłam a on jednak żyje ;)
    Dziękuje Cii, że go nie uśmierciłaś <3

    Dawaj jak najszybciej nn, prosze ! ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku jak ja sie cieszę że Harry jednak żyję !
    A co do rozdziału to jest świetny jak każdy z resztą.
    Z niecierpliwością czekam na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. I kolejny rozdział spędzony na wycieraniu łez. Ech... Po prostu nie mogłam się powstrzymać. Wszystko opisałaś tak realistycznie, że czułam się jakbym była Louis'em. Jego uczucia... Boże, tak mi się tego chłopaka żal zrobiło, że nawet nie zdajesz sobie sprawy. Kiedy straci się ukochaną osobę, życie traci sens... Ale cieszę się, że jadnak Harry żyje, bo by się jeszcze gorzej załamał, a tego nie chcemy, prawda ? Ale zaintrygowała mnie nazwa tej kliniki... LWWY ? Serious ? XD Nie no, spoko wiesz xd Ciekawe :D
    I fajnie, ze to jednak nie koniec bloga :D
    Czekam na następny, @LikeLaughNiall xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie jestem dzisiaj w nastroju, a do tego jeszcze ten rozdział. Nie winię Cię za to. Kilka łez wyleciało z moich oczu, ale ostatni wers mnie trochę pocieszył.
    A ja już się bałam, że to zakończysz, a tu taka niespodzianka! Wow..
    Dawaj szybciutko kolejny. Mam nadzieję, że będzie weselszy i poprawi mnie trochę na duchu.
    Pozdrawiam, Alex ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny genialny rozdział :D ja ty to robisz? :) Kiedy czytałam poprzedni rozdział tak myślałam że to jakaś ściema z tą śmiercią Harrego, ale muszę przyznać że tak w połowie tego rozdziału już nie byłam tego taka pewna xD Ale na szczęście zakończenie potwierdziło moje wcześniejsze przypuszczenia :P ufff Łup jeb dup o podłogę (to spadł mi kamień z serca) Jezuuu jestem coraz bardziej ciekawa o co chodzi :) Klinika LWYY? hahah rozwaliło mnie to xD
    -Na pewno nie Barack Obama

    OdpowiedzUsuń
  12. Och, kolejny zwrot akcji ? Więc, może nie wszystkie moje przypuszczenia się sprawdzają ? Czekam na kolejny rozdział, aby się dowiedzieć. Tymczasem zapraszam Larry: http://whisper-whispering-whispers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Dowiem się w końcu czy Hazz żyję ??? Nie wiem co mam myśleć... Ciekawi mnie kto to ta doktor Megan. Coś mi tu nie gra, to opowiadanie jest kompletnie dziwne co czyni je niesamowicie dobrym. Gratuluję Ci pomysłu ;D Tak pięknie to opisujesz i nareszcie ten rozdział był na prawdę długi ;) To wszystko jest takie DZIWNE ale lubię to !
    Okej, zadam teraz pytanie na które oczekuję odpowiedzi : Harry żyję do jasnej cholery ???!!!

    Zapraszam do sb : http://bulletprooffheart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Muszę przyznać że uwierzyłam w poprzednim rozdziale w tą śmierć Harrego.. Ale cieszę się że to nie prawda ;D Moim zdaniem to jest tak:
    Wujek wysłał Hazze do tej kliniki, a Jemu nie podoba się tam, albo robią mu tam krzywdę albo równie coś okropnego. Przez to się tnie, a wtedy w pokoju prosił Lou żeby go ratował z tamtego miejsca. A El jest zmuszana do mówienia kłamstw.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział♥ Kocham ten blog ;3

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiedziałam od początku, że top opowiadanie jest wyjątkowe, intrygujące, ale z każdym rozdziałem, robi się bardziej tajemnicze i ciekawe. Chcę się dowiedzieć o wszystkich sekretach tego dworku i tej rodziny, ale widząc ile planujesz rozdziałów podejrzewam, że nie dowiem się tego zbyt szybko ;D
    No ale trudno, jakoś będę musiała przetrwać, aż w końcu dowiem się całej prawdy i rozwiążę wraz z Louisem tą wielką jakże zagadkę.
    Moja reakcja na wiadomość, że Harry żyje: 'Taaaaaaaaaaak, kurwa tak!', nawet nie wiesz jaką mi radość tym sprawiłaś. Ciekawe kiedy nastąpi spotkanie Louisa i Harrego, ale podejrzewam, że nieprędko. Wydaje mi sie, że Lou będzie trudno dostać się do Harrego. Intuicja podpowiada mi, że to jest jakaś zamknięta klinika czy coś. Ale dalej nie rozumiem, dlaczego wmawiali Louisowi, że Hazza nie żyje. Ale o tym się pewnie dowiem za jakiś czas. Aaa i mam nadzieje, że Tomlinson nie sięgnie po żyletkę!

    shouldletyougo.blogspot.com
    no-cases.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. No wiesz, co ! Jak moglas tak nas wystraszyc ! Jednak to piekne.. XD ta klinika.. LWWY .. '.' Od Live While We're Young..
    Swietne..

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy bd następny rozdział ? Juz nie moge sie doczekać :P

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudowne opowiadanie. Zaczęłam je czytać od wczoraj. Przyznaję się. Przyznam się też, że nigdy nie czytałam opowiadań o Larrym jako romance. Zawsze byłam temu przeciwna, wolałam bromance. Ale ty mnie zaczęłaś tak jakby 'nawracać'. Nigdy nie pomyślałabym, że spodoba mi się takie opowiadanie. Ono jest genialne. Siedziałam wczoraj do nocy, żeby przeczytać jak najwięcej. Wciągnęło mnie jak nigdy. Przemyślana fabuła. Jeszcze nigdy się za taką nie spotkałam jeśli chodzi o tego typu opowiadania. Podoba mi się pomysł lat 90 i ten dworek, tajemniczość Harrego.. po prostu wszystko. Często w opowiadaniach o Larrym tylko oni - Lou i Hazza występują. O Zaynie, Niall'u i Liamie nic nie ma. Tutaj są wszyscy. Dodatkowo wątek dziewczyny żyjącej w 2090 roku. To wszystko jest niesamowite. Uwierzyłam też w śmierć Harrego. Piszesz to tak wiarygodnie. Ciągle czuję niepewność, a to nie każdemu się udaje.
    W końcu znalazłam opowiadanie, które chcę czytać. Mam dość tych w których zwykła dziewczyna poznaje chłopaków na wakacjach w Londynie. To już nudne.. ;/
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zajebiste! Znowu ryczalam... (omg! Twoj blog mnie zmienia xd). Pisz dalej! Nie moge sie doczekać nn <3 przy okazji, jesli byś chciala to wpadnij do mnie na why-is-this-so-hard.blogspot.com
    PS. To nie jest typowa opowieść o.tym jak koleżanki na wakacjach spotkały chłopaków, i od razu sie zakochali ale ich zdradzily ale ble ble ble. Dla mnie takie opowieści sa denne, wiec od razu mówię ze to nie taki blog xd

    OdpowiedzUsuń
  20. O JEBS nawet nie wiesz jak strasznie doprowadziłaś mnie do płaczu ... KOCHAM tego bloga i już nie mogę się doczekać następnego. Jejku ile tu jest tajemic najchętniej sama przeniosła bym się do tego bloga i je rozwiązała. Naprawdę mam do cb ogromny SZACUNEK. Piszesz WSPANIALE aż w chwilach kiedy płacze to mi się cały ekran zamazuje i nic nie widzę ... Ahhh CUDOWNY BLOG :) DZIĘKUJĘ za tak wspaniałą historię :)
    POZDRAWIAM xx

    OdpowiedzUsuń